Będzie to długi wpis, ale jest okazja, bo mija właśnie 15 lat od założenia przeze mnie mojej firmy "Elpiano". Trudno uwierzyć, że to już tyle czasu, wydaje mi się, jakbym zaczynała, wciąż czuję zapał, by się starać i coś poprawiać. To chyba największy sukces.
Gdy pomyślę, jakie były początki Elpiano, to uśmiecham się sama do siebie - przez ten entuzjazm, spontaniczność, wielkie przekonanie, że będzie ok, choć nie zrobiłam żadnej analizy przed założeniem firmy czy przed zakupem pianin. Po prostu czułam, że to jest to.
Ten okres sprzed 15 laty to był czas, gdy już kilka dobrych lat pracowałam w korporacjach. Jednak coraz trudniej było mi zaakceptować fakt, że moja praca, to raporty, których nikt nie czyta. Miałam poczucie bycia w niewłaściwym miejscu. Więc gdy zaczęłam mieć myśli, że wolałabym piec co rano bułeczki i je sprzedawać na ulicy, to zrozumiałam, że praca w korporacji nie jest już dla mnie.
Skoro nie korporacja, to co? Ze znajomym założyliśmy wówczas firmę, choć świetną i istniejącą do dziś (tu ogromne podziękowania dla Peter Zvirinsky) - to jednak ja czułam, że to nie dla mnie. Zastanawiałam się, co tak naprawdę chciałabym robić? I ciekawe, że odpowiedź nie przyszła mi początkowo do głowy, choć muzyka i gra na pianinie były ze mną każdego dnia od kiedy w wieku 6 lat rozpoczęłam kilkunastoletni okres nauki gry na fortepianie. Jednak nie dostrzegłam wówczas, że ta pasja może stać się moją pracą. Dopiero gdy przyśnił mi się sen - że sprowadzam z Azji samochody i je sprzedaję, to opowiadając ten sen dopowiedziałam - "Ale ja nie znam się na samochodach. No ale w sumie znam się na pianinach - mogłabym sprowadzać pianina i je sprzedawać."
Gdy ta myśl się pojawiła, to wszystko stało się oczywiste: przecież zachwycałam się brzmieniem pianin cyfrowych, które nigdy się nie rozstrajają. Zawsze uwielbiałam grać na pianinie - gdy uczyłam się w szkole muzycznej na Miodowej, to zdarzało mi się tam jechać na 6 rano, by poćwiczyć w sali nr 58, tej z najlepszym fortepianem. Nawet na zagranicznym stypendium czy stażu szukałam pianin w domach kultury, by móc pograć.
Od razu też wpadła mi do głowy nazwa "Elpiano" - tak, że kolejnego dnia byłam w urzędzie dzielnicy, by zarejestrować działalność.
Niezwykłym wsparciem był wówczas dla mnie mój obecny mąż, który - jak to idealnie robi do dziś - nie wtrąca się, nie poucza, tylko w momentach mojego załamania mówi: "damy radę". W początkach Elpiano po prostu uznał mój pomysł własnej firmy z pianinami za fajny. Nie wątpił, nie straszył, nie pytał o wyliczenia, tylko w razie potrzeby dźwigał kartony. Słowa "damy radę" to najlepsze wsparcie. Skoro "damy radę", to działałam dalej - coś poprawiałam, zmieniałam - i rzeczywiście daję radę już 15 lat.
Najpierw były oczywiście porażki - sprowadzenie pojedynczych sztuk (a nie kontenera) pianin oznaczało, że większość była uszkodzona. Przekazanie producentowi z Chin opłaty za ubezpieczenie nie oznaczało, że pianina zostały ubezpieczone. Pierwsze testowane pianina nie spełniały moich oczekiwań, więc sporo pieniędzy wydałam, nim trafiłam na obecnego, właściwego producenta, koreańską firmę Dynatone.
I tak zostało - Elpiano działa od 15 lat i jest to w moim odczuciu sukces. Choć nie chcę pisać, że wystarczy chcieć i się starać - ponieważ nie zawsze to wystarczy. Gdy kilka lat temu próbowałam otworzyć podobnie działającą firmę we Francji, to poniosłam spore straty. Mogę być tylko wdzięczna mojemu mężowi, że nigdy nie powiedział "zlikwiduj to wreszcie", "za dużo straciłaś". Nic takiego. Próbowaliśmy razem coś z tego zrobić, ale - czasem po prostu w danych okolicznościach się nie udaje. Trzeba wycofać się, póki jeszcze można.
Patrząc z perspektywy 15 lat działania Elpiano - czuję wielką wdzięczność:
dla siebie - za pomysł i wykonanie, na własnych warunkach
dla mojego męża - za kluczowe dla mnie nieustanne wsparcie
a przede wszystkim dla osób, które mi zaufały i kupiły pianino w Elpiano - zamiast znanej marki czy dużego salonu sprzedaży wybrały wczytanie się w moją stronę, poznanie mojego bloga i zaufanie, że zakup w Elpiano będzie w porządku. Jestem ogromnie wdzięczna tym osobom, którzy poza dokonaniem zakupu, podzieliły się ze mną swoimi przeżyciami, dłuższą rozmową. Dla niektórych to moment dużego wydatku i spełnienia marzeń. Im trudniejsza to decyzja dla Klientów, tym większą czuję wdzięczność, że na ten zakup wybierają właśnie Elpiano.
Tak wiele spotkań i historii klientów mnie poruszyło. Czuję wielką wdzięczność, że mogłam poznać i porozmawiać z tak wspaniałymi ludźmi:
z tymi, którzy od dziecka marzyli o pianinie, a dopiero teraz, około 40-tki, 50-tki czy później - mogą wreszcie pianino sobie kupić
z rodzicami, którzy z dużym trudem finansowym kupują pianino dla dziecka
z osobami tak wrażliwymi, że słuchając moich krótkich fragmentów Chopina mają łzy w oczach
z wieloma innymi osobami, które zmagają się czy z chorobą, czy innymi problemami, ale chcą, by w ich życiu pojawiło się pianino i nowa pasja
Tych pięknych historii jest wiele, mogę tylko podziękować za nie moim Klientom.
Czy z perspektywy 15 lat prowadzenia firmy Elpiano mam jakieś rady dla osób, które planują własną działalność?
Mogę napisać jedynie, że kluczowe jest, by mieć sporą rezerwę finansową (tak, wiem że to łatwo napisać, ale dużo trudniej zrobić). Ta rezerwa jest po to, by myśleć racjonalnie, a nie w strachu, że zabraknie gotówki. Gdy jest trudno, a rachunki się piętrzą, to własna działalność przestaje być pasją, a zamiast radości pojawia się strach. Jest ogromna różnica pomiędzy działaniem wynikającym z pasji, a walką o to, by jakoś zarobić. Nie wydaje mi się, by można było dobrze rozwijać firmę w strachu, po prostu podejmuje się wtedy inne, nierozwojowe decyzje.
Ważną kwestią jest też wsparcie bliskich osób. Ja nie mam pewności, czy rozwinęłabym Elpiano bez wsparcia mojego męża. Nie chodzi o podpowiedzi czy wyręczanie mnie, tylko o zaufanie. O to, że on nie sprawdza, nie wtrąca się, tylko wierzy, że robię tak dobrze, jak potrafię i jego rady tu nic nie wniosą poza moją irytacją Gdy więc słyszę od znajomej, że planuje ona własną firmę, ale mąż chce najpierw zobaczyć jej model biznesowy w excelu, to myślę, że może jej tego bezwarunkowego wsparcia męża zabraknąć.
Warto też zauważyć, że własna działalność nie jest dla każdego - trzeba umieć odpuszczać (np. nieoczekiwane straty) i mieć sporą tolerancję ryzyka. Z drugiej strony własna firma daje niezwykłe poczucie sprawczości, radość tworzenia tego, w co się wierzy, na własnych warunkach. Dla mnie to działanie wg własnych zasad, jest tak kluczowe, że wszelkie trudności stają się do przezwyciężenia - więc polecam. :)